Sobota, 4 października 2008 | rower: Kategoria Cross, InO
Odyseja Świętokrzyska
km: | 109.00 | czas: | 06:17 | km/h: | 17.35 | temp: | up: | Vmax: | 0.00 |
Odyseja Świętokrzyska zwana też Błotną Masakrą :)
Długo zastanawiam się jak się ubrać i finalnie nie wybieram zbyt dobrze, bo na trasie będzie mi zimno. Pada przez cały dzień więc błota jest co niemiara; wszystkie szlaki pozamieniały się w strumienie. Początek bardzo mocny, za mocny jak dla mnie. Ledwo zipię próbując nadążyć za Bartkiem. Jak na razie nie specjalnie przeszkadza mi, że jestem cały mokry. Szybkie przeloty i banalne pierwsze punkty sprawiają, że niezbyt mi się cała ta zabawa podoba. Robi mi się zimno, stopy to dwie zmarznięte bryły lecz nie jest z nimi tak źle jak z palcami u rąk(pod koniec nie mogłem zmieniać biegów). Rękawiczki bez palców i letnie buty to był zdecydowany błąd. Mniej więcej od połowy trasy zaczyna mi się podobać gdyż punkty są już ciekawiej umieszczone a i przeloty nie są już takie banalne. Jedziemy przeważnie trudnymi technicznie ścieżkami, które zazwyczaj nie zgadzają się z mapą. Kwintesencją jest przelot z pk6 na pk7. Droga którą wybraliśmy jest mocno błotnista (w pewnym momencie brniemy przez kilkunastometrowe rozlewisko) i w dodatku zmienia swój kierunek nie niezbyt nam sprzyjający, co kończy się wyborem pierwszej lepszej przecinki we właściwym kierunku, a potem przebijaniem się przez krzaczory. Taka trudna, techniczna jazda, sprawia że pomimo tego całego syfu jazda sprawia mi przyjemność. Tuż za ostatnim punktem jakiś badyl wpadł mi w przerzutkę, na szczęście tylko rozpinając jedno ogniwo. Do mety mamy już z górki więc nie warto już tego naprawiać. Na płaskich odcinkach i lekkich podjazdach Bartek po prostu mnie pcha. Na metę wbiegam prowadząc rower. Czekając na mycie rowerów wstrząsają mnie dreszcze, chyba trochę przemarzłem.
Mimo awarii i nie najlepszego wariantu pod koniec, tracimy do pierwszego zespołu tylko 18 minut! W czołówce jest dość ciasno więc daje nam to 6 miejsce open. Trochę mnie to martwi, bo jutro znów trzeba będzie mocno napierać, coby nie stracić pozycji.
dane trasy:
przewyższenie: 1304
max up: 22%
max down: 30%
temp: ok 6C
Vmax: 50,4 km/h
foty:
Długo zastanawiam się jak się ubrać i finalnie nie wybieram zbyt dobrze, bo na trasie będzie mi zimno. Pada przez cały dzień więc błota jest co niemiara; wszystkie szlaki pozamieniały się w strumienie. Początek bardzo mocny, za mocny jak dla mnie. Ledwo zipię próbując nadążyć za Bartkiem. Jak na razie nie specjalnie przeszkadza mi, że jestem cały mokry. Szybkie przeloty i banalne pierwsze punkty sprawiają, że niezbyt mi się cała ta zabawa podoba. Robi mi się zimno, stopy to dwie zmarznięte bryły lecz nie jest z nimi tak źle jak z palcami u rąk(pod koniec nie mogłem zmieniać biegów). Rękawiczki bez palców i letnie buty to był zdecydowany błąd. Mniej więcej od połowy trasy zaczyna mi się podobać gdyż punkty są już ciekawiej umieszczone a i przeloty nie są już takie banalne. Jedziemy przeważnie trudnymi technicznie ścieżkami, które zazwyczaj nie zgadzają się z mapą. Kwintesencją jest przelot z pk6 na pk7. Droga którą wybraliśmy jest mocno błotnista (w pewnym momencie brniemy przez kilkunastometrowe rozlewisko) i w dodatku zmienia swój kierunek nie niezbyt nam sprzyjający, co kończy się wyborem pierwszej lepszej przecinki we właściwym kierunku, a potem przebijaniem się przez krzaczory. Taka trudna, techniczna jazda, sprawia że pomimo tego całego syfu jazda sprawia mi przyjemność. Tuż za ostatnim punktem jakiś badyl wpadł mi w przerzutkę, na szczęście tylko rozpinając jedno ogniwo. Do mety mamy już z górki więc nie warto już tego naprawiać. Na płaskich odcinkach i lekkich podjazdach Bartek po prostu mnie pcha. Na metę wbiegam prowadząc rower. Czekając na mycie rowerów wstrząsają mnie dreszcze, chyba trochę przemarzłem.
Mimo awarii i nie najlepszego wariantu pod koniec, tracimy do pierwszego zespołu tylko 18 minut! W czołówce jest dość ciasno więc daje nam to 6 miejsce open. Trochę mnie to martwi, bo jutro znów trzeba będzie mocno napierać, coby nie stracić pozycji.
dane trasy:
przewyższenie: 1304
max up: 22%
max down: 30%
temp: ok 6C
Vmax: 50,4 km/h
foty:
k o m e n t a r z e
Djk w 2009 możemy zrobić całą edycję wspólnie, co Ty na to?! :D
Mlynarz - 20:11 środa, 8 października 2008 | linkuj
Po raz kolejny widzę, że dobrze zrobiliśmy odpuszczając "siódemkę".
Widzę, że nieźle dostaliście w kość.
Szkoda, że nie udało się spotkać. Jednak "firmowe" koszulki BS by się przydały... :-)
Mlynarz
A ja już chciałem się wybrać na Harpagana... djk71 - 18:39 środa, 8 października 2008 | linkuj
Widzę, że nieźle dostaliście w kość.
Szkoda, że nie udało się spotkać. Jednak "firmowe" koszulki BS by się przydały... :-)
Mlynarz
A ja już chciałem się wybrać na Harpagana... djk71 - 18:39 środa, 8 października 2008 | linkuj
Również dołączam się do gratulacji! :)
Szkoda tylko, że się nie poznaliśmy, bo szczerze mówiąc liczyłem na to.
Piszesz, że siedzieliście z Bartkiem na fotelach na przeciw wejścia do internatu...
W takim razie widzieliśmy się ale nie poznaliśmy. :)
Następnym razem już będę wiedział, który to jest ten słynna Mnowaczy! :)
p.s.
W tym roku nie będzie mnie ani na Harpie, ani na Nocnej Masakrze ale na przyszły rok mam ambitny plan. Jeśli się uda to chciałbym pojechać w całym Pucharze Polski.
Pozdrawiam! Mlynarz - 15:21 środa, 8 października 2008 | linkuj
Szkoda tylko, że się nie poznaliśmy, bo szczerze mówiąc liczyłem na to.
Piszesz, że siedzieliście z Bartkiem na fotelach na przeciw wejścia do internatu...
W takim razie widzieliśmy się ale nie poznaliśmy. :)
Następnym razem już będę wiedział, który to jest ten słynna Mnowaczy! :)
p.s.
W tym roku nie będzie mnie ani na Harpie, ani na Nocnej Masakrze ale na przyszły rok mam ambitny plan. Jeśli się uda to chciałbym pojechać w całym Pucharze Polski.
Pozdrawiam! Mlynarz - 15:21 środa, 8 października 2008 | linkuj
Gratuluję wyniku. Według mnie tegoroczna Odyseja była trudniejsza szczególnie pierwszy dzień. Zdecydowanie lepiej wspominam Odyseję Niepołomicką.
Pozdr mavic - 23:10 wtorek, 7 października 2008 | linkuj
Pozdr mavic - 23:10 wtorek, 7 października 2008 | linkuj
kurcze, mi nie udało się dostrzec ani ciebie ani Bartka. Gratuluję wyniku, ja też miałem w pewnej chwili problem ze zmianą biegów, pomimo, że odpuściliśmy po sześciu punktach, a Kasi to w ogóle się dziwię, że mnie nie utopiła w jakiejś kałuży :)
tomalos - 12:12 poniedziałek, 6 października 2008 | linkuj
Komentuj